Monday, June 01, 2015

Poszukiwany, poszukiwana

Nie udało mi się znaleźć nikogo do przypilnowania piesków więc moje poszukiwania workaway'owca ciągle trwają, gdybyście słyszeli o kimś chętnym do takiej wymiany lub sami chcieli z niej skorzystać. Moi pacjenci emeryci są zbyt zabiegani żeby zostać z psami ;) Życie na francuskiej wsi jest pełne rozrywek. Tak więc nie ma kto się nimi zaopiekować a nie chcę ich nikomu zostawiać bo Lola, jak to Lola, jest nieprzywidywalna i znowu mogłaby zeżreć komuś kanapę. Więc potrzebny ktoś, kto z nimi zostanie w domu.

Lola od czasu jak została Lolą zmieniła się na lepsze. Jest to nadal pies o dzikich instynktach ale trochę bardziej ucywilizowany. Obecnie, ze względu na upały, wychodzimy na spacery wcześnie rano i późnym wieczorem. W ciągu dnia psy leżakują pod krzakami w ogrodzie a Oli czasami pod prysznicem bo tam najchłodniej i najciemniej.

Pogoda w Langwedocji i Prowansji jest w istocie ciekawa. Tydzień temu przyszła fala zimna i porywistych wiatrów, tak porywistych że musiałam się siłować z furtką żeby ją otworzyć. Na spacery chodziłam w zimowej kurtce i czapce. Przechodziły jakieś małe trąby powietrzne. Odnosiłam wrażenie że na niebie robiły się leje powietrzne które wydawały taki głuchy dudniący odgłos. Oli kiedyś tak się przeraził tego odgłosu że sam ze spaceru wrócił do domu, a byliśmy daleko. Chodziliśmy wtedy skrajami pól i winnic żeby nas jakieś gałęzie nie przygniotły (do lasu w taką pogodę lepiej nie wchodzić). Ludność opowiada że ciężko znosi się taki wiatr i co poniektórzy dziczeją jak długo wieje (pewnie jak przy polskim Halnym). Mnie też po piątym dniu tego wiania zaczęła boleć głowa i nie mogłam zasnąć. Potem skończył się wiatr i zaczął upał. Roślinność straciła swoją wiosenną soczystość, liście i trawa poszarzały i pożółkły. Większość zbóż została skoszona. Coś tam wysiewają ale co urośnie w takiej suszy? Tubylcy mówią że czasami przez cztery miesiące nie spada ani jedna kropla deszczu. Rwące rzeczki powoli wysychają. Zaczyna się czas gorącego pustynnego lata. Już mi zaczęły przychodzić do głowy myśli pojechania nad Bałtyk żeby się schłodzić... Chyba nie sprzedam Wisełki bo może rzeczywiście przyda się rześkie powietrze i zimna woda od czasu do czasu jako przeciwwaga do takiego ukropu jaki tutaj panuje. Chociaż pewnie można się przyzwyczaić. Zaczyna kwitnąć lawenda i oleandry - wszystko cudownie pachnie. Jedziemy samochodem i ten zapach wpada przez okno. To jest akurat cudowne.

W każdym razie rozrywek nie brakuje. Trwa tzw. "Czas czereśni" co oznacza że każda wieś w tym czasie zbioru czereśni organizuje jakieś rozrywki i festyny czyli koncerty, pokazy filmów, teatr uliczny, degustacje (Ludmiła mówi, i ma rację, że we Francji wszystko zaczyna się od jedzenia). Byłam na fantastycznym przedstawieniu mima który przedstawiał dyrektora cyrku i "tresował" zwierzęta (ryk lwa i innych zwierząt wydobywał się z głośników). Dzikie zwierzęta "siedziały" w skrzynkach po pomarańczach imitujących klatki. Nigdy bym nie poszła na taki zwykły cyrk w starym stylu z udziałem dzikim tresowanych zwierząt, ale ten cyrk gdzie aktor był i człowiekiem i zwierzęciem był świetny. Wszyscy dobrze się bawili na tym przedstawieniu, i dzieci i dorośli. Potem rozstawiono stoły i każdy wystawił swój kosz z jedzeniem i nastąpiła uczta. W zamku na przeciwko naszego domu odbywają się pokazy filmów w pomarańczarni (właśnie kwitną kwiaty pomarańczy - wszyscy oglądający są odurzeni tym zapachem). W weekendy jeździmy nad rzekę, albo wielką - rzeka Ardeche (40 km na północ), albo małą niedaleko nas zanim wyschnie. I tak, dosyć leniwie i spokojnie ale jednak twórczo, toczy się życie w tej części świata.

Poza spacerami, przyjmowaniem pacjentów, wizytami na targach warzywnych i żywnościowych oraz lokalnych imprezach kulturalnych nie robimy wiele bo więcej się nie da. Nie objeżdżamy już okolicy bo nie mamy klimatyzacji w samochodzie i dla piesków jest za gorąco.

Myślę że na jesień przeprowadzę się w okolice Paryża żeby zwiedzić północ Francji. Chciałabym zwiedzić rejon Ille-de-Francje, Picardy oraz Normandię. No i właśnie z tego powodu muszę pojechać do Paryża żeby się rozejrzeć za jakimś locum dla nas na jesień i zimę. A potem mogę podjąć decyzję który rejon Francji najbardziej mi się podoba i gdzie chcę zostać na dłużej i założyć moją bazę. Północ jest zimna, deszczowa i pochmurna ale bezwietrzna, południe z kolei suche, słoneczne i wietrzne. Trzeba sprawdzić na własnej skórze jaki klimat jest odpowiedniejszy.

Od kiedy mam internet obejrzałam kilka fajnych filmów które mogę polecić. Moim ulubionym gatunkiem filmowym jest komedia bo uwielbiam się śmiać. Obejrzałam ostatnio "Świętą krowę" która co prawda komedią nie jest (raczej dotyka poważnych tematów), jednak historie jej bohaterów opowiedziano z lekkością i czułością i jest tam kilka scen przezabawnych i ciepłych. Polecam też "Committed" (nie wiem jaki jest polski tytuł) który zaczyna się mało poważnie i komedyjnie a potem robi się coraz poważniejszy i nastrojowy. Fantastyczny film, nastrój i atmosfera to to właśnie, co w tym filmie uwielbiam. No i ostatni: "Leap year" ("Rok przestępny" jak mniemam) który jest tak śmieszny (z gatunku komedii romantycznych) że nadal nie mogę się przestać śmiać (widziałam go przedwczoraj). Film poprostu odjazdowy. Tak więc polecam i do poczytania wkrótce!

0 Comments:

Post a Comment

<< Home